środa, 9 października 2013

Rozdział 4

Nastał weekend więc miałam trochę luzu. Po skromnym śniadaniu posprzątałam cały dom, Charlie chyba tego od wieków nie robił. Puste puszki po piwie walały się po całym mieszkaniu.  Planowałam dzisiaj krótki wypad do Port Angeles, musiałam kupić kilka rzeczy. Przygotowałam obiad i zostawiłam go tacie do odgrzania w mikrofali.  Wsiadając do swojego samochodu ujrzałam w oddali Louisa siedzącego na drzewie co było dość dziwnym zjawiskiem. Zaczynałam się go bać tym bardziej po tej akcji na parkingu wiem, że powinnam być mu wdzięczna w końcu uratował mi życie tylko coś nie dawało mi spokoju. Chłopak zeskoczył z gałęzi uśmiechając się do mnie.
- Witaj Bello - ukłonił się szarmancko opierając się o maskę mojego Mustanga
- Cześć - wydukałam wciąż wpatrując się w bruneta - co ty robiłeś na tym drzewie ? - spytałam niepewnie
- Czekałem na Ciebie - odparł odgarniając włosy z mojej twarzy. Zadrżałam pod wpływem jego dotyku nawet chłód bijący z jego ciała nie miał w tej chwili znaczenia. Cullen pociągnął mnie w stronę pobliskiego lasu. Zgodziłam się myśląc, że może zdradzi mi coś o sobie, niestety się myliłam. Zbywał każde moje pytanie w końcu się poddałam a rozmowa zeszła na inne tory.Przed końcem spaceru wiedział o mnie wszystko. Odprowadził mnie pod same drzwi, odwróciłam się tylko na moment aby przekręcić klucz w zamku i chciałam zaprosić go do środka, lecz chłopaka już nie było. Rozejrzałam się w około lecz przepadł jak kamień w wodę. Zdezorientowana wparzyłam do środka, ojca jeszcze nie było więc porwałam tylko torebkę. Odechciało mi się zakupów musiałam sprawdzić kilka innych rzeczy. Charlie jeszcze nie zainstalował gniazdka internetowego w moim pokoju więc byłam zmuszona udać się do biblioteki.  Zajęłam miejsce przy starym komputerze czekając cierpliwie aż ten złom się włączy. Wszystkie cechy jakimi charakteryzował się Louis wpisałam w wyszukiwarkę po chwili  wyskoczyło mi kilka interesujących wyników. Kliknęłam w pierwszy link. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom w to co właśnie czytałam.
Według słowiańskich wierzeń, wampir (zwany także wąpierz, upiór, upir, martwiec, wieszczy, wupi, wuki). Wampir jest fantastyczną istotą, która żywi się ludzką krwią, prawie nieśmiertelna. Ma on ludzką postać. Znakiem charakterystycznym są wydłużone kły. Wampirom przypisuje się liczne paranormalne zdolności takie jak : regeneracja, hipnoza, wyczulony słuch, niezwykła szybkość. Mogą również czytać w myślach, przewidywać przyszłość jak i manipulować ludzkimi wspomnieniami.
Przecież takie istoty nie istnieją - skarciłam siebie w myślach ale grzebałam dalej. Natrafiłam jeszcze na kilka ciekawych informacji mianowicie niektórzy ludzie zaklinali się, że spotkali w swoim życiu najprawdziwszego wampira.
 Opuściłam bibliotekę, w mojej głowie panował istny mętlik.
- Hej mała masz ochotę na małe co nie co - jakiś pijany facet opierał się o mój samochód. Próbowałam wyciągnąć z torebki gaz pieprzowy, który dostałam od Charliego niestety cała zawartość wysypała się na mokrą jezdnię. Strach sparaliżował moje kończyny, nie byłam w stanie wykonać żadnego ruchu. Blondyn wyrzucił pustą butelkę, ta z hukiem rozbiła się na małe kawałki. Z szyderczym uśmiechem zbliżał się do mnie, nagle znikąd pojawił się Louis odpychając mężczyznę. Pomógł mi wstać i kazał schować się w samochodzie. Obserwowałam przez szybę jak rozprawia się z tym obleśnym typem. W pośpiechu pozbierał moje rzeczy i zajął miejsce kierowcy odpalając silnik.
- Skąd Ty się tu wziąłęś - spytałam daleje będąc w szoku
- Spacerowałem po okolicy a po za tym mój brat robi zakupy w pobliżu - zerknął na mnie - a ty co odrabiałaś zadanie domowe - roześmiał się na widok mojej miny. Policzki pokryły mi rumieńce, przecież nie mogłam mu wyjawić prawdziwego powodu dla którego odwiedziłam miejscową bibliotekę
- Tak musiałam znaleźć kilka informacji do referatu z historii - skłamałam włączając radio.  Szczerze byłam szczęśliwa gdyby nie on ten pijak zapewne by mnie zgwałcił bądź wyrządził inną krzywdę. Dojechaliśmy pod mój dom, na podjeździe stał radiowóz Charliego.
- Wejdziesz na moment - posłałam brunetowi lekki uśmiech wykrzywiając swoje palce.
- Czemu nie - wszedł za mną do mieszkania. Tato spał na sofie więc po cichu przemieściliśmy się do mojego pokoju.  Louis krążył oglądając zdjęcia stojące na moim biurku. Wziął jedno w dłonie. Fotografia ukazywała mnie oraz mamę podczas wakacji w Meksyku. Usiadł na krześle przeczesując swoje włosy.  Strach, który czułam po południu uleciał, coś mi podpowiadało, że mogę mu zaufać.
- Jesteś niesamowicie szybki - wypaliłam nie hamując słów chłopak jedynie się uśmiechnął
- Jesteś spostrzegawcza Bello - ściągnął brwi odkładając fotografie - jeszcze masz jakieś spostrzeżenia ?
- I niesamowicie silny zupełnie jak postać z komiksu, Spiderman czy Batman - spojrzałam w jego tęczówki o kolorze miodu
- Jestem raczej tym złym charakterem - obnażył swoje białe zęby wstając i wychodząc z pokoju, momentalnie się zerwałam wybiegając za nim w deszcz lecz jego jak zwykle już nie było, wyparował...
                                                                        ***
Rano obudził mnie klakson samochodu, wygrzebałam się z ciepłej pościeli podchodząc do okna. Przetarłam oczy i ujrzałam czarnego astona martina należący do Cullena. W szybkim tempie umyłam zęby oraz założyłam świeże ciuchy. Zbiegłam po schodach wybiegając z domu. Chłopak siedział na masce obracając coś w dłoniach. Zerknął na mnie chowając to ''coś'' do kieszeni kurtki.
- Dzień Dobry - uśmiechnął się otwierając przede mną drzwiczki, kiwnęłam głową zajmując miejsce pasażera. Byłam ciekawa gdzie mnie zabiera więc siedziałam w milczeniu i cierpliwie czekałam aż brunet sam mi powie. Wjechaliśmy do lasu, w tej części byłam po raz pierwszy rozglądałam się w skupieniu aż chłopak zatrzymał samochód. Dalej szliśmy pieszo, Louis doprowadził mnie na przepiękną polanę otoczoną drzewami. Wolnym krokiem szłam do przodu jeżdżąc palcami po płatkach różnych kwiatów, zakochałam się w tym miejscu, było tu tak cicho, tak spokojnie. W pewnym momencie stanęłam i przymykając powieki odparłam bez cienia strachu
- Wiem kim jesteś -
- Tak ? więc powiedz to głośno - jego głos dobiegł za moich pleców
- Jesteś wampirem - czekałam na jego reakcję
- Boisz się ? - spytał melodyjnym tonem
- Jedyne czego się boję to utrata Ciebie - odparłam zgodnie z prawdą. Poczułam palce chłopaka zaciskające się na moim nadgarstku. Stanął przede mną kładąc moją dłoń na swoim policzku. Był niczym kamień ale nie przeszkadzało mi to liczył się tylko on. Przekrzywił swoją twarz wpatrując się w moje oczy, Wyglądało to tak jakby szukał w nich jakiejkolwiek oznaki strachu. Nie mógł jej zobaczyć bo nic takiego nie czułam wręcz przeciwnie byłam szczęśliwa oraz bezpieczna przy jego boku.
- Nurtuje mnie jedna rzecz - założył kosmyk moich włosów za ucho, westchnęłam cicho
- Mianowicie - wzruszył ramionami ignorując moje pytanie. Przybliżył wargi w kierunku moich, poczułam dziwny uścisk w żołądku, zapragnęłam go. Otuliłam rękoma jego kark delikatnie przyciągając do siebie gdy tylko brunet poczuł mój oddech na swoich ustach odskoczył w tył. Jego dłonie zacisnęły się w pięści.
- Przepraszam ale nie mogę.. jeszcze nie teraz - jego usta wykrzywiły się lekkim uśmiechu. Położył się na trawie a ja oparłam głowę o jego tors. Jeszcze nigdy nie byłam z nikim tak blisko...